Akt 2

Scena 4: Ogień i Mrok

odziemia zamkowe, wejście do komnat tortur. Stare kamienne ściany, niskie łukowate sklepienia. Wszystko osmalone od płonących tysiącami lat pochodni. Atmosfera mroku i złowrogiej ciszy. Frontem do widowni w murowanej ścianie, potężne żelazne drzwi. W pewnym momencie przez sufit wpada Wilhelm i boleśnie upada na zadek.]

[Wilhelm] [wstając z trudem] Szlag. Żebym tylko pamiętał jak się tutaj dostać bez użycia spaczprzejść. Ta ostatnia prosta to wariactwo. [rozglądając się] No tak… niewiele się tutaj zmieniło. Tego akurat można było się po nich spodziewać.

[Demon podchodzi do drzwi i ostrożnie puka.]

[Wilhelm] [niepewnie] Halo? Jest tam kto?

[Odpowiada mu cisza.]

[Wilhelm] [z westchnieniem] Dobra, w ten sposób wiele nie osiągniemy.

[Wilhelm wyciąga przed siebie ręce, mamrocze magiczną inkantację, na jego dłoniach pojawiają się czarne płomienie, które wkrótce przeistaczają się w magiczny pocisk, który uderza z wielka mocą w drzwi. Drzwi lekko dymią, ale ogólnie pozostają nienaruszone.]

[Wilhelm] [przewracając oczami] No weź! Przeginają z tą jakością swoich wyrobów.

[Nagle słychać odgłos obracanych mechanizmów i zgrzyt metalu. Klamka drzwi z chrupnięciem opada. Wrota otwierają się. Najpierw ze szczeliny wyłania się obłok czarno-żółtego pyłu siarkowego. Potem, gdy drzwi otwierają się trochę bardziej, ze szczeliny bucha złowrogi płomień. Wreszcie, gdy drzwi są otwarte całkowicie, wśród dymu pojawia się sylwetka. U progu stoi krasnolud. Jego głowę zdobi wiele drobnych rogów. Na jego brodzie przypięta jest wielka miedziana klamra w kształcie czaszki. Czerwone szaty częściowo pokrywa zdobiona zbroja świetnej jakości. Za jego pasem tkwi olbrzymi pistolet.]

[Zahrruk] [patrząc na Wilhelma groźnie, spode łba] A, to ty. Pukałeś?

[Demoniczny sługa poprawia surdut i mankiety.]

[Wilhelm] Zaiste. [rozglądając się po lochu] Ładnie żeście się tu urządzili, widzę. Sam powiadam, że sprzątanie lekko przereklamowane.

[Odpowiada mu cisza.]

[Wilhelm] Tak… No więc, do rzeczy… Nie wiem czy słyszałeś, ale mamy tak jakby mały problem z oblężeniem.

[Cisza.]

[Wilhelm] I ten, no… Wiesz… Wszystkie ręce na pokład i takie tam.

[Cisza.]

[Wilhelm] Bo to w końcu dla dobra wspólnego i w ogóle…

[Cisza.]

[Wilhelm] No i Herr Drachenfels kazał poza tym…

[Zahrruk] [zdziwiony] Drachenfels potrzebuje pomocy z oblężeniem? To co nas do cholery oblega?!

[Wilhelm] [zakłopotany] A nie, bo tego… Drachenfelsa nie ma obecnie w Zamku i…

[Zahrruk] A.

[Krasonlud zaczyna zamykać drzwi.]

[Wilhelm] [blokując stopą drzwi] Hej! Czekaj! Co ty wyprawiasz?! Przecież to was też dotyczy! W końcu napastnicy zapędzą się i do waszych lochów, a wtedy…

[Zahrruk już ma odpowiedzieć, gdy wtem z głębi lochów wyłania się sylwetka drugiego krasnoluda, który dzierży w dłoni prostą, żelazną, rogatą koronę. Odziany jest podobnie jak Zahrruk.]

[Krodyg] [do Zahrruka] Hej, patrz co znaleźli na wyprawie. Zdjęli to razem z głową jakiegoś orasa.

[Zahrruk] Co to jest?

[Krodyg] Starszy mówi, że jakaś Korona Nagasha. [dostrzegając Wilhelma] A ten tu czego? [do Wilhelma] Po coś przylazł? Kibel przepchać?

[Wilhelm] [przewracając oczami] Sam się przepchaj, pajacu jeden. Życie próbuję ci ratować i…

[Krodyg] [machnąwszy ręką] Dobra cicho tam. [podając koronę Zahrrukowi] Zobacz jak śmiesznie gada.

[Zahrruk podnosi koronę do ucha i po chwili zaczyna chichotać.]

[Zahrruk] [przedrzeźniając koronę] „Czyń moją wolę”, „Zaprowadź mrok” haha, głupek.

[Krodyg] No, jak jakiś bard motywacyjny, czy coś. [odchodząc w głąb lochu] Dobra, koniec zabawy, idę zagonić niewolników do roboty. Spław tego demonicznego błazna, siarka się ulatnia przez te otwarte drzwi.

[Zahrruk] [z wyrzutem do Wilhelma] Słyszał? Won mi stąd!

[Wilhelm] [histerycznie] Ale przecież atakują nas!

[Zahrruk] A ten swoje, jak ta korona normalnie. [przykładając koronę do ucha, mówiąc do niej] Zaraz. Co tam? Co mówisz? A, ok, przekażę mu. [do Wilhelma] Hej Wilhelm… to Nagash. Mówi, że musisz się odwalić.

[Wilhelm] [poirytowany, przez zęby] Dobra, ty przebrzydły zakuty karle, ale powiedz mi najpierw… Co dokładnie ty i twoi kompani zamierzacie zrobić, jak już się wam zwali na głowę tutaj całe wojsko imperialne z kapłanami, magami i cholera wie czym jeszcze?

[Krasnolud w odpowiedzi wyjmuje pistolet i okazuje go Wilhelmowi. Sługa przez chwilę patrzy się na niego po czym wybucha gromkim śmiechem.]

[Wilhelm] Że co? Tą pukawką?! Hahaha! Gołębia byś tym nie ustrzelił!

[Krasnolud bez słowa wymierza broń w kierunku Wilhelma po czym oddaje strzał. Rozlega się przerażający wybuch, wstrząsający posadami zamku któremu akompaniuje demoniczny ryk wydobywający się z lufy pistoletu. Wilhelm odlatuje i z impetem uderza w ścianę, po której zsuwa się dymiąc.]

[Wilhelm] Ał…

[Zahrruk zamyka z impetem drzwi lochu.]

[Wilhelm] [do siebie] Ok, tu niewiele zdziałam, trzeba wymyślić coś innego.

Udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments