[Wilhelm] [rozglądając się dookoła, zwraca się ku widowni] No, to już Państwo mniej więcej wiedzą, co jest grane. Takoż, możemy chyba kontynuować.
[Demon wchodzi w ścianę, z wnętrza której po chwili słychać pstryknięcie. Bohaterowie znowu mogą się poruszać.]
[Gotfryd] [zza zasłony] Jak to możliwe?!
[Lithaniel] [do Kuby] Ej! Zabiłem cię! Nawet zginąć nie umiesz, ty mały palancie!
[Yorri] [głosem tłumionym przez poduszkę] Aaa!!! To znowu on! Modlę się!!!
[Lithaniel, Gotfryd] [razem, zaskoczeni] Że co robisz?!
[Yorri] [odrzucając poduszkę] Modlę się!
[Gotfryd] Do kogo niby?
[Yorri] [z poirytowaniem] Do byle kogo! To nasza jedyna szansa… [pokazując na swoją twarz] Zobacz co ten mały gnojek mi zrobił!
[Yorri zaczyna mamrotać modlitwę. Kuba stoi chwilę zdezorientowany, po czym rusza do przodu. W tym momencie spod łóżka wychodzi niewielki goblin w okularach i kubraczku. Gestem dłoni nakazuje Kubie i innym zatrzymać się.]
[Sharankiel] [kładąc palec na ustach] Ciii…
[Gotfryd] Co u jasnej…
[Sharankiel] [zgrzytliwym, ale niezwykle donośnym głosem] Zamknij się!
[Wszyscy nieruchomieją zaskoczeni. Goblin zadowolony sięga za pazuchę i wyjmuje jakiś bardzo stary, pożółkły papier.]
[Sharankiel] [odchrząkując] Wybrałeś usługę M.S.D.L.W.B., czyli „Modlę Się Do Losowo Wybranego Boga”.
[Sharankiel chowa papier i wyjmuje z kieszeni trzy kości dziesięciościenne, po czym podwija rękawy.]
[Sharankiel] Rękawy goblina losującego są puste. Następuje zwolnienie blokady. [goblin rzuca kośćmi] I rozpoczynamy losowanie…
[Kości zatrzymują się na liczbie czterysta dwadzieścia jeden. Goblin podnosi kości i chowa je z powrotem do kieszeni, po czym ponownie wyjmuje kartkę.]
[Sharankiel] [czytając z kartki] Wynik losowania to czterysta dwadzieścia jeden. Skontaktowałeś się z Yappgarrakiem.
[Yorri] [zrobiwszy wielkie oczy] Kim do cholery jest Yappgarrak?!
[Sharankiel] [poprawiając okulary] Yappgarrak to snotliński bóg… gnoju.
[Yorri] Jak mnie nazwałeś, zielony padalcu?!
[Lithaniel] Nie, on chyba ma na myśli, że ten bóg… jego żywiołem, czy też atrybutem jest… gnój?
[Sharankiel] [wyszczerzywszy zęby] Tak jest! [do Yorri’ego] Teraz nastąpi obdarowanie błogosławieństwem Yappgarraka… Jesteś wszak dopiero jego dwunastym wyznawcą, bóg to doceni.
[W tym momencie znikąd na ubraniu Yorri’ego pojawia się duża, cuchnąca plama.]
[Yorri] [zaskoczony] Co to jest do cholery?!
[Sharankiel] [potakując głową] Och, niezwykle hojny dar. Zostałeś naznaczony jako wybraniec boży! To jest plama!
[Yorri] [ledwo słyszalnym, zrezygnowanym głosem] I co ona robi?
[Sharankiel] Nie da się jej sprać!
[Yorri, Gotfryd, Lithaniel] …
[Goblin zadowolony zwija swój inwentarz.]
[Sharankiel] [znikając pod łóżkiem] Dziękujemy za skorzystanie z usługi M.S.D.L.W.B. Polecamy się na przyszłość!
[Kuba] [uderzając o siebie szponami] No robaczki, jeszcze jakieś genialne pomysły, zanim was pokroję?
[Lithaniel] [do siebie] Zginę z ręki halflińskiego Kuby Rozpruwacza… ale wstyd.
[W tej jednak chwili Gotfryd mamrocze magiczną formułę, podbiega do Kuby i z zaskoczenia dotyka jego czoła. Halfling pada nieprzytomny na ziemię.]
[Yorri] [wybałuszywszy oczy] Co to, kurde, było?!
[Gotfryd] [uradowany] Ha, wyszło! Czar „Uśpienie”!
[Lithaniel] [przez zęby] Gotfryd…
[Gotfryd] Tak?
[Lithaniel] Powiedz mi, mój ty introwertyczny magu… [krzykiem] Czemu nie zrobiłeś tego dużo, dużo wcześniej?!
[Gotfryd] [zniechęcony] No, próbowałem…
[Lithaniel] I co?
[Gotfryd] I nie wychodziło! [szeptem] Czternaście razy z rzędu…
[Lithaniel zaczyna uderzać głową w ścianę.]
[Gotfryd] Ej no, co ci jest? Każdemu mogło się zdarzyć.
[Lithaniel] [ze zrezygnowaniem] Nic Gotfryd, nic… [z naciskiem] Fajny jesteś. Ale powiedz mi… Zdajesz sobie sprawę, że jesteśmy w Zamku prawdopodobnie największej potęgi magicznej świata, której przeciwstawić możemy jedynie maga, któremu czar magii prostej „Uśpienie” wychodzi dopiero za piętnastym razem?
[Gotfryd] [wysokim głosem] Z magią prostą jest tak zawsze! Częściej wychodzą najbardziej skomplikowane zaklęcia, ale magia prosta zawsze się chrzani! To nie moja wina!
[Yorri] Nie, Gucio. Kłapouchy ma rację, dupa jesteś. Przez ciebie straciłem oko. Moim zdaniem powinniśmy wynosić się z tego Zamku czem prędzej i wrócić jak znajdziemy sobie porządnego maga.
[Gotfryd] [załamany] Ale…
[Lithaniel] [zimnym głosem] Karzeł ma rację. Spadamy stąd. [do krasnoluda] Weź Kubę pod pachę… Po drodze utopimy go w studni.
[Elf i krasnolud opuszczają komnatę. Za nimi ze spuszczoną głową rusza Gotfryd. Po opuszczeniu pomieszczenia przez bohaterów ze ściany wychodzi Wilhelm.]
[Wilhelm] [demonicznym głosem, do siebie] Tak wam się tylko wydaje… robaczki.
Czekałam na tę scenę 🙂 Boska ;]
Dzięki 🙂