Akt 2

Scena 5: To po Sigmarowemu

bóz imperialny przed Zamkiem. Namiot Brata Alberta, pokaźnych rozmiarów konstrukcja mieszcząca olbrzymi stół, na którym leżą porozkładane mapy. Na mapach ustawione są również figurki przedstawiające poszczególne regimenty napastników, jak również miniaturowe szkielety obsadzające blanki ilustracji Zamku. Nad mapą z uwagą i kielichem reiklandzkiego wina pochyla się sam Brat Albert oraz dwaj rycerze pantery w pełnym rynsztunku bojowym.]

[Brat Albert] [pociągając łyk wina] Czy zwiadowcy już wrócili?

[Gustav] [patrząc w kierunku pustego wejścia do namiotu] Powinni lada moment.

[Brat Albert] Dobrze. Byłoby nieroztropnym szturmować, nie wiedząc co czyha na nas w tym zamczysku.

[Kurt] Pf, cokolwiek by to nie było i tak potraktujemy to ogniem. Ogień jest dobry na wszystko.

[Gustav] [unosząc brew] Na wszystko?

[Kurt] Zgadza się, na wszelkie tałatajstwo.

[Gustav] A na smoka na przykład też?

[Kurt] [beznamiętnie] Też.

[Gustav] [zakładając teatralnie ręce] Doprawdy? A na żywiołaka ognia, może też?

[Kurt] [nadal beznamiętnie] Też. [po chwili, przez zęby] Zwalczaj ogień, ogniem.

[Nagle na zewnątrz namiotu słychać poruszenie i przejęte zawołania „posłaniec”, „posłaniec”. Po chwili w wejściu do namiotu staje upiór. Jego sylwetka jest potężna. Odziany jest w czarną zbroję i hełm ze zdobieniami stylizowanymi na skrzydła nietoperza. Spogląda na ludzi czerwonymi płomiennymi oczami. Rycerze odruchowo kładą dłonie na rękojeściach mieczy, ale upiór daje sygnał dłonią, aby się wstrzymali. Patrzy na nich przez chwilę, po czym pewnym ruchem wyjmuje zza połów swego czarnego płaszcza odciętą głowę jednego z imperialnych zwiadowców. Rycerze na to natychmiast dobywają mieczy, ale upiór ponownie otwartą dłonią ich hamuje. Po chwili wyjmuje z kieszeni harmonijkę ustną. Ludzie patrzą po sobie skonfundowani. Upiór unosi odciętą głowę do góry i przytyka do jej ust harmonijkę. Nagle głowa ożywa i dmucha w harmonijkę wydobywając z niej krótki dźwięk.]

[Głowa Johana] [śpiewając świszczącym, pustym głosem]

Goście nasi mili, dobrze żeście tu przybyli.

Nie będziemy jednak kryli, że troszkę już nas pili,

Żebyście wnet odkryli, że trochę nas w tej chwili

Obecność wasza…

[Głowa marszczy brwi i spogląda w kierunku trzymającego ją upiora.]

[Upiór Matheus] [beznamiętnie, chłodnym, skrzeczącym głosem] …brzydzi.

[Głowa Johana] [krzywiąc się] Ale to się nie rymuje!

[Upiór Matheus] Ale to prawda.

[Upiór upuszcza głowę, ta nieruchomieje.]

[Upiór Matheus] Odejdźcie, póki możecie.

[Kurt] Mam lepszy pomysł. [chwytając za pochodnię] Najpierw spalę ciebie, a potem ten plugawy zamek.

[Słysząc to, Upiór zaczyna się śmiać, po czym nagle milknie.]

[Upiór Matheus] Zostaliście ostrzeżeni.

[Rycerze postępują w kierunku mrocznego posłańca, ale ten nakrywa się płaszczem. Następnie płaszcz opada, a spod niego wylatuje setka nietoperzy, która niczym mroczny obłok oddala się w kierunku zamku.]

[Gustav] Bracie Albercie, co robimy?

[Brat Albert] [patrząc na odciętą głowę swego zwiadowcy] Czas działać. Skorzystamy z niezawodnej imperialnej taktyki wojennej.

[Kurt] Ha! To rozumiem! Czyli ruszamy wprost na pałę i czekamy aż wróg narobi w gacie na widok najmężniejszych wojów Imperatora?

[Gustav] [zmarszczywszy brwi] Co?! Widzieliście te mury? Kurt, nawet twój zakuty łeb nie przebije…

[Brat Albert] [unosząc dłoń, jak wcześniej czynił to upiór] Skorzystamy z innej niezawodnej imperialnej taktyki wojennej… to znaczy, skorzystamy z niezawodnej krasnoludzkiej taktyki oblężniczej. [wołając w kierunku strażników stojących na zewnątrz namiotu] Zwołać mi tu Borriego Grumsona.

[Na zewnątrz namiotu momentalnie słychać nawoływania strażników poszukujących Borriego Grumsona.]

[Kurt] Jeżeli chcecie wiedzieć co ja myślę, to moim zdaniem powinniśmy te mury spalić. To po Sigmarowemu.

[Gustav] [przewracając oczami] Nikt cię nie pytał o zdanie.

[Wtem, u wejścia do namiotu staje krasnolud. Jest on odziany w lekką zbroję, hełm, a na prawym oku nosi dziwaczny, kilkuwarstwowy monokl.]

[Borri] Wzywałeś dowódco?

[Brat Albert] Borri, przyjacielu. Tak, wzywałem. Potrzebujemy twej mądrej rady jako przedstawiciela starej rasy. Mamy oto zamek, do którego dostępu bronią nam mury i brama. Jak zaradzić tej małej niedogodności?

[Borri] [bez namysłu] Ognia.

[Kurt] [wytykając palec w kierunku twarzy Gustava] Ha! Mówiłem! Masz głupią twarz i twoja mama ubiera cię śmiesznie. [do Borriego] Tak, tak, popieram, żelazna logika.

[Brat Albert] [ignorując Kurta, do Borriego] Ognia?

[Borri] Ta jest. Jedna salwa ze starej Grety i z tej bramy zostanie tylko wspomnienie i kilka drzazg.

[Kurt] Ta jest! A potem je spalimy!

[Gustav] Co do cholery spalimy?!

[Kurt] No te, no… drzazgi [widząc krzywą minę Gustava] Co?! Może drzazgi też się nie palą?! Są z drewna, wiesz?

[Brat Albert] [ponownie ignorując rycerzy, do Borriego] Starej Grety?

[Borri] Ta jest. To wielkie działo, które stado osiołków targało tu przez całą drogę. Kransoludzka robota. Badziewne ludzikowe fortyfikacje rozsypią się od samego przebywania w jej pobliżu.

[Brat Albert] W takim razie chyba mamy plan. [do Gustava i Kurta] Szykujcie oddziały, zaatakujemy jak tylko brama padnie.

[Kurt] [nieśmiało] Ale bierzemy też pochodnie?

[Bart Albert] [z westchnieniem] Tak, pochodnie też… to po Sigmarowemu.

[Kurtyna opada. Po chwili unosi się ukazując fragment pola przed zamkiem, na którym w niedalekiej odległości od bramy ustawione jest wielkie krasnoludzkie działo, przy którym gotowy do strzału stoi z dumnie wypiętą piersią Borri. Trochę dalej od zamku Brat Albert, Gustav i Kurt na czele wyczekujących momentu ataku wojsk imperialnych. Borri z szerokim uśmiechem pokazuje uniesiony kciuk w kierunku Brata Alberta. Ten odpowiada tym samym. Krasnolud z wielkim namaszczeniem pochyla się nad działem i skrupulatnie celuje. Gdy jest już usatysfakcjonowany, teatralnie przykłada ogień do prochu. Rozlega się gromki huk, który płoszy ptaki z okolicznych drzew. Kamienna kula wśród ognistej eksplozji i kłębów dymu wylatuje i z impetem uderza w bramę. Dym opada… i podobnie czyni kula ześlizgując się bezradnie z nienaruszonej bramy.]

 

[Borri] [patrząc z niedowierzaniem w kierunku swojego nawet niezarysowanego celu] Na moją brodę…

 

[Nagle z jednego z okien w dolnej części twierdzy słychać gromki śmiech.]

[Zahrruk] [donośnie w kierunku Borriego] Hahaha. Co to za piard goblina miał być?! To ma być działo?! Spróbuj nim rzucić, może więcej zdziałasz! Hahaha, debil!

[W obozie imperialnym zapada konsternacja.]

[Brat Albert] [do swoich towarzyszy, zachmurzony] Hm, potrzebny nam plan B.

[Kurt już ma coś powiedzieć, ale Brat Albert przerywa mu uniesionym do góry palcem.]

[Brat Albert] [do Kurta] Ani słowa, bo ja cię zaraz spalę.

[Kurt] [obrażony] Hmpf, może to i po Sigmarowemu, ale i tak nieuprzejme.

 

Udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Subscribe
Notify of
guest
2 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Samsara
Samsara
2 years ago

Warto było czekać! Świetne postacie, szczególnie od Upiora Matheusa czuć “powiew świeżości”;) Mam nadzieję, że powróci w kolejnych scenach. Dobry motyw z gadającą głową z harmonijką :]