Akt 3

Scena 2: Bardul

amkowa sala muzyczna. Duże pomieszczenie, pośrodku którego znajduje się podwyższenie dla dyrygenta, na którym z batutą stoi wyprostowany Wilhelm. Orkiestrę tworzą od lewej kolejno: trzy gobliny ze skrzypcami, dwie banshee, trzy strzygi, cztery wilki, a po prawej stronie muskularny zombie przy wielkim dzwonie. Wilhelm patrzy w lewo, nieznacznie kiwa głową, odchrząkuje, patrzy w prawo, ponownie kiwa głową, uderza kilka razy batutą w ustawiony przed sobą stojak, po czym unosi ręce. Następnie wskazuje zombie, który uderza w dzwon. Następnie demon-dyrygent daje znak goblinom, które zaczynają z pasją zarzynać skrzypce. Parę chwil później rozpoczynają zawodzenie wilki i strzygi, a na koniec z wysokiego C uderzają banshee. Wilhelm dyryguje z wyraźnie zadowoloną miną, jednak w pewnym momencie słyszy pukanie do drzwi. Poirytowany nakazuje gestem ciszę.]

[Wilhelm] [w kierunku drzwi] Czego?! Próba jest!

[Bardul] [zza drzwi] Herr Wilhelm, jest problem.

[Wilhelm zdenerwowany schodzi z podniesienia i zmierza w kierunku drzwi.]

[Wilhelm] [do siebie] Cholera jasna, jak w takich warunkach artysta ma tworzyć?

[Demon otwiera drzwi. W progu stoi brązowo brody, garbaty krasnolud o nieobecnym spojrzeniu. W lewej dłoni dzierży zmasakrowany zegar.]

[Wilhelm] [z udawanym politowaniem] Co jest Bardul? Znowu zgubiłeś młotek?

[Bardul] Nie, Herr Wilhelm.

[Wilhelm] Więc co się stało? Trzęsienie ziemi?

[Bardul] Też nie.

[Wilhelm] No to słuchaj, musisz mi powiedzieć, bo powoli kończą mi się pomysły.

[Bardul] Ale co?

[Wilhelm] [uderzając się otwartą dłonią w czoło] Przyszedłeś mi tu powiedzieć coś, dla twojego dobra lepiej żeby tak było, ważnego, czyż nie?

[Bardul] Tak?

[Wilhelm] [z westchnieniem] Słuchaj, nie mam na to czasu, właśnie ćwiczę efekty dźwiękowe na powitanie poszukiwaczy przygód, którzy właśnie…

[Bardul] Właśnie! Poszukiwacze przygód!

[Wilhelm] [z nagłym zaciekawieniem] Co z nimi?

[Bardul] [zamyśliwszy się] No właśnie…

[Wilhelm] Zepsuli coś?

[Bardul] Nie.

[Wilhelm] Uciekli może?

[Bardul] Też nie.

[Wilhelm] Na Wszystkich Mrocznych Bogów Bardul, skup się. Poleźli gdzie nie trzeba?!

[Bardul] Tak!

[Wilhelm] Gdzie?

[Bardul] Co?

[Wilhelm] Ech… Z tobą to jest rozmowa. Gdzie poleźli poszukiwacze przygód?

[Bardul] Kto?

[Wilhelm] [zrezygnowanym głosem] Nie, poczekaj, tak nigdzie nie dojdziemy…

[Demon wyjmuje krasnoludowi z dłoni rozklekotany zegar i uderza go nim silnie w głowę. Krasnolud chwieje się na nogach…]

[Bardul] [jednym tchem] Poszukiwacze przygód, wleźli do wyklętego pokoju pobłogosławionego przez Sigmara i zamierzają tam przenocować.

[… i pada nieprzytomny na podłogę.]

[Wilhelm] [zadowolonym głosem] No, trzeba tak było od razu… [otworzywszy szeroko oczy, wysokim głosem] Że jak?! Kto im, kurde, pozwolił?! Chcą mieć bezpieczną noc w Zamku, czy jak?! Po moim trupie! [w stronę orkiestry] Koniec próby, muszę się zająć śmiertelnikami. [w kierunku zombie] Zenobi!

[Zenobi] Y?

[Wilhelm] Idziesz ze mną. Ja im pokażę, bezpieczne schronienie…

[Nagle demon przystaje i spogląda na rozwalony zegar, którym zdzielił w głowę Bardula, a potem na samego krasnoluda.]

[Wilhelm] [do Zenobiego, ale w zasadzie do samego siebie] Jestem ciekaw po co Drachenfels go tu trzyma… i po co daje mu te zegary.

[W tym momencie zegar zaczyna samoczynnie się zrastać. Pozostaje mu jednak tylko jedna wskazówka, a zamiast dwunastu godzin jest trzynaście. Jedyna wskazówka porusza się bardzo szybko w niewłaściwym kierunku.]

[Wilhelm] Hm, ciekawe co to robi? [nagle do Zenobiego] Dobra, my tu gadu gadu, a awanturnicy na wagarach w pobłogosławionych miejscach. Za mną Zebobi.

[Zenobi] Y.

Udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments