Akt 3

Scena 4: Iskra Mordu

lbrzymi korytarz zamkowy. Po obu stronach wiszą gigantycznych rozmiarów obrazy, na których przedstawione są różne sceny bitewne z historii Imperium. Nie ma tu żadnych drzwi, a wysokie sklepienie, łuki i rozmaite ozdoby upodabniają tę część zamku do katedry. Kolejną swoistą cechą korytarza jest fakt, iż jest tak długi, że nie widać jego końca, na jego początku zaś… znajduje się nasza drużyna.]

[Gotfryd] [lekko poirytowany] Lithaniel, jesteś całkowicie przekonany, że gdzieś tutaj mają być sypialnie?

[Lithaniel] [przyglądając się trzymanej mapie] Nic z tego nie rozumiem. Nie mam tego miejsca w ogóle zaznaczonego na mapie.

[Yorri] Jak zwykle dałeś popis długouchy.

[Lithaniel] [spokojnie drąc mapę] Dobrze, od tej pory ty prowadzisz o, niewysoki.

[Yorri] [z zadowoleniem] Ha! Było od razu zdać się na węch starego wygi, dumy i chluby twierdzy Karak…

[Lithaniel] [zimnym głosem] Ta, to za ten węch zostałeś wyrzutkiem społeczeństwa.

[Yorri] [dobywając topora] Uważaj wąskodupcu, stąpasz po kruchym lodzie.

[Lithaniel] A jakże, ale to nie pode mną się zarwie, pączusiu…

[Gotfryd] Ej, spokój! Yorri, szukaj sypialni. Nie mamy wyboru, musimy szukać na czuja, skoro nasza mapa okazała się nieścisła.

[Elf i krasnolud rzucają sobie chłodne spojrzenia i ruszają przodem. Za nimi kroczy Gotfryd, a na końcu Kuba, który wyjmuje z plecaka przygotowaną wcześniej kanapkę i zaczyna ja spożywać. Idą dobrą chwilę, aż w pewnym momencie Lithaniel przystaje przy jednym z obrazów i zaczyna chichotać.]

[Yorri] Co cię tak rozbawiło drzewołazie?

[Lithaniel] [wskazując gestem dłoni obraz] Oto i krasnoludzka sztuka wojenna w pełnej krasie.

[Yorri staje obok i przypatruje się obrazowi. Na płótnie przedstawiona jest scena, w której krasnoludzki król stoi przebity orczą włócznią na pagórku bedącym w rzeczywistości stosem ciał jego elitarnych wojowników. Naokoło niego biegają szydzące zeń gobliny i orki. Yorri niemal słyszalnie zgrzyta zębami.]

[Yorri] [przez zaciśnięte zęby] Taki jesteś cwany, a pamiętasz może bitwę…

[Lithaniel] [ruszając lekceważąco do przodu] Dobrze, dobrze, nie traćmy czasu, paszteciku…

[Yorri] [ciężko sapiąc] Ożeż ty!

[Krasnolud rzuca się na elfa z pięściami i przewraca go. Po chwili obaj zaczynają okładać się po twarzy i kopać po żebrach. Widząc to Gotfryd nagle wpada w szał.]

[Gotfryd] Cholerne barany!

[Człowiek chwyta oburącz swój kij i zaczyna bić nim po równo krasnoluda i elfa.]

[Gotfryd] [tłukąc zapamiętale] Mówiłem, żadnych kłótni!

[W pewnym momencie elf sprawia wrażenie jakby nagle obudził się. Zrywa się na równe nogi i odskakuje poza zasięg ciosów.]

[Lithaniel] Czekajcie! Wiem gdzie jesteśmy!

[Yorri] Brawo palancie, ale to nie zmienia faktu, że zaraz wkopie ci dupę do mózgu.

[Lithaniel] Nie, czekaj! To działanie tego miejsca! Ocknij się!

[Gotfryd] [wciąż z wściekłością] Co ty bredzisz?

[Lithaniel] [spokojnym głosem] To korytarz niezgody. Słyszałem o tym miejscu. Te wszystkie sceny na ścianach… Siły magiczne tu nagromadzone sprawiają, że wszyscy się ze sobą kłócą. Uwalniają nasze najgorsze instynkty i sprawiają, że wpadamy w ślepą furię chcąc się nawzajem powybijać.

[Yorri i Gotfryd wydają się powoli uspokajać.]

[Gotfryd] [po chwili] Musimy się stąd jak najszybciej wydostać. Nie chcę spędzić w tym dziwnym miejscu ani minuty dłużej. Zbieramy się… [nagle jakby coś sobie przypomniał] Moment, a gdzie jest Kuba?

[Bohaterowie odwracają się za siebie, aby ujrzeć swego towarzysza, który stoi w pewnej odległości od nich. Halfling nieprzytomnym wzrokiem patrzy na swój plecak, który postawił wcześniej na podłodze.]

[Gotfryd] Kuba! Chodź, musimy się stąd wydostać. Tu jest niebezpiecznie.

[Yorri] [ironicznie] Ta mały, rusz się, bo jeszcze Gotfryd sobie przypomni, jak to kiedyś jego przodkowie zamknęli twoich przodków w obozie koncentracyjnym i wpadnie na pomysł żeby wybudować ci tu mały barak, albo co…

[Gotfryd] [znowu poirytowany] Jasna cholera kurduplu, nie zaczynaj! Nie mogę odpowiadać za to, że tysiąc lat temu mieszkańcy Imperium postanowili odgrodzić halflingi dla obopólnego dobra ras!

[Yorri] Tak, tak, ja wiem…. Sigmar mit Uns! Czystość rasy über alles!

[Lithaniel] [zdenerwowanym głosem] Przestańcie! Szlag, to miejsce nas wykończy. Kuba! Idziemy! Nie marudź i chodź tutaj, bo się pozabijamy.

[Gotfryd] [do Yorriego] Przynajmniej zielonoskórzy nie wyrżnęli nas w pień nad Czarną Wodą!

[Yorri] Gdyby nie nasi tchórzliwi ludzcy sojusznicy, jedyna zieleń w lasach, to byłaby ta na drzewach!

[Kuba natomiast nie rusza się z miejsca. Po chwili jednak jego twarz wykrzywia przeraźliwy, opętańczy uśmiech. Niziołek sięga do plecaka i wyjmuje z niego dziwne urządzenie. Są to stalowe szpony, które nakłada się na dłonie, aby służyły jako broń.]

[Lithaniel] Kuba do cholery, co to jest?!

[Kuba] [śmiejąc się demonicznie] Czas sądu robaczki… czas zapłacić za swe grzechy!

[Yorri i Gotfryd przestają się kłócić i z przerażeniem obserwują zbliżającego się halflinga. Elf, człowiek i krasnolud zaczynają powoli cofać się. Kuba natomiast konsekwentnie zbliża się, wciąż szaleńczo uśmiechnięty i uderza raz po raz szponami o siebie. Przerażona drużyna zaczyna uciekać, natomiast niziołek rusza w pościg. Ze ściany pod obserwowanym uprzednio obrazem wychodzi Wilhelm. Demon zakłada ręce i patrzy w kierunku odbiegających bohaterów.]

[Wilhelm] [kiwając głową] Jakie na tym korytarzu czasem dziwne rzeczy się dzieją… [w stronę widowni] Cóż, ruszajmy za nimi, zapowiada się ciekawie.

[Demon spokojnym krokiem rusza śladami drużyny.]

Udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Subscribe
Notify of
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments