[Guth’ar Keg] [niezwykle bulgoczącym, a jednocześnie chrapliwym głosem] Ok, przyjmuję twoją plagę szarańczy i zagrywam…
[Nagle demon nieruchomieje na chwilę. Następnie zaczyna się rozglądać, po czym jego twarz wykrzywia się i zaczyna wydawać świszczące odgłosy, jakby jedną z wielu szpar w swojej twarzy zaczął coś intensywnie wąchać.]
[Śmierć] [zdziwiona] Co ty robisz?
[Guth’ar Keg] [nadal nawąchując] Czujesz to?
[Śmierć] [po krótkiej chwili] Ale, że co?
[Guth’ar Keg] [po jeszcze kilku głębszych wdechach] Coś tu śmierdzi.
[W komnacie zapada cisza, a Śmierć wydaje się przez chwilę zszokowana wyznaniem swego rozmówcy, lecz szybko odzyskuje opanowanie.]
[Śmierć] [z oczami w stylu kota Garfielda] Serio?
[Guth’ar Keg] Ta, taki dziwny zapach.
[Śmierć] [wpatrując się w demona ostentacyjnie] Serio?!
[Guth’ar Keg] [zdziwiony] Ale, co?
[Śmierć przewraca oczami, po czym wyciąga przed siebie wyprostowane obie ręce wskazując nimi Guth’ar Kega.]
[Guth’ar Keg] [oburzony] Ej! To nie ja!
[Śmierć] [głosem przechodzącym w pisk] Serio?!
[Guth’ar Keg] [ewidentnie poruszony] Wypraszam sobie! Ja nie śmierdzę!
[Śmierć] [mrugając oczami] …
[Guth’ar Keg] [naburmuszony] Mój zapach, moja anorektyczna koleżanko, to esencja życia. Wszystko co natura ma najlepszego do zaoferowania. [rozmarzonym głosem] To dojrzałe owoce…
[Śmierć] [cicho pod nosem] Zgnilizna…
[Guth’ar Keg] [wymieniając dalej] dorodne rośliny w ostatnim stadium rozkwitu…
[Śmierć] Więcej zgnilizny…
[Guth’ar Keg] łąki po jesiennym deszczu i sianokosach…
[Śmierć] [głośno] ZGNILIZNA!
[Demon zasysa się w sobie i patrzy na Śmierć trochę z niedowierzaniem, trochę z wyrzutem.]
[Śmierć] Jakby mój nos nie był efektem magii Drachenfelsa, to bym umarła od tego smrodu! Umarłabym! Ja Śmierć, bym umarła!
[Guth’ar Keg] [jakby coś sobie uświadomił] Tak jest! Dokładnie!
[Śmierć] [zdziwiona] Co?
[Guth’ar Keg] Trupem wali! Czuję śmierć!
[Śmierć] [patrząc po sobie przez chwilę] Co? Że niby ja?! Chyba zgłupiałeś!
[Guth’ar Keg] Nie! Nie ty. Coś umarło w tym Zamku!
[Śmierć] [przewracając oczami] No, to rzeczywiście niedomówienie. Na przestrzeni wieków, w samej tej komnacie zapewne, w różnych okolicznościach, musiało dokonać żywota w przeliczeniu spore miasto imperialne.
[Guth’ar Keg] [kręcąc głową, rozchlapując wydzieliny po ścianach] Nie, nie, nie. [z naciskiem] Teraz, coś zdechło. Czuję to wyraźnie w powietrzu. Gromadzą się fioletowe wiatry magii.
[Śmierć] Hm… [nagle, niezwykle donośnie, głosem wstrząsającym posadami Zamku] Wilhelm!!!
[Zapada cisza, ale przez dłuższą chwilę nic się nie dzieje.]
[Śmierć] [zniecierpliwiona] Wilhelm!
[Znowu nic się nie dzieje.]
[Śmierć] [nabierając powietrza] Wil…
[Guth’ar Keg] [przerywając jej] Czekaj, ja spróbuję.
[Obślizgły jęzor demona wystrzeliwuje w bok i przenika przez ścianę. Po chwili wraca trzymając spętanego za kostkę Wilhelma, który z hukiem ląduje głową w dół na posadzce. Demoniczny sługa z trudem wstaje, po czym ostentacyjnie otrzepuje się i rzuca zebranym mordercze spojrzenia.]
[Wilhelm] [obrażony] Pani raczyła dziób drzeć?
[Guth’ar Keg] [lekceważąco] Coś tu śmierdzi, sługusie.
[Wilhelm] [wbijając spojrzenie w demona Nurgla] Nie, serio? Nie zauważyłem. Może otworzę okno? [do siebie] I cię przez nie wyrzucę, spleśniała ropucho.
[Śmierć] Nie. Nie o niego chodzi…
[Guth’ar Keg] Pf, no raczej.
[Śmierć] Guth’ar Keg mówi, że czuje śmierć…
[Wilhelm] [patrząc z kolei z wyrzutem na Śmierć] Powaga? [po chwili] Nudzicie się? Nie macie nic lepszego do roboty niż zawracać mi głowę? Wy sobie tu jaja robicie, a ja muszę awanturników pilnować.
[Guth’ar Keg rechocze bulgotliwie.]
[Wilhelm] A ciebie co teraz bawi?
[Guth’ar Keg] [pokazując Wilhelmowi językiem widoczne dla demonów wiatry magii] Widzisz to? To Shyish.
[Wilhelm] [przewracając oczami] No, magia śmierci i co? To normalne, że się gromadzi, jak coś w Zamku umrze.
[Guth’ar Keg] [do Śmierci] Daj mu chwilę, zaraz chwyci…
[Wilhelm] [otwierając szeroko oczy] Zaraz… awanturnicy są jedynymi śmiertelnikami w tym Zamku!
[Guth’ar Keg] [rechocząc] I doszło.
[Wilhelm] [histerycznie] Awanturnicy mi giną! To za wcześnie! Drachenfels mi łeb ukręci!
[Wilhelm wybiega z pomieszczenia w popłochu przenikając przez ścianę.]
[Guth’ar Keg] [za Wilhelmem] Nie ma za co…
[Wilhelm] [z oddali, z głębi ściany] Wal się na obślizgły ryj!
[Guth’ar Keg] Pf… [do Śmierci] Ok, na czym to my…
[Nagle demon spostrzega, że Śmierć siedzi z lekko rozmarzonym wzrokiem i uśmiecha się do siebie.]
[Guth’ar Keg] A tobie teraz co?
[Śmierć] [z westchnieniem] Ech, nic… W tym Zamku jest jak na dobrych wakacjach. Siedzisz, grasz sobie w karty, a robota sama się za ciebie robi. [otrząsając się, spokojnym głosem] No nic, to na czym skończyliśmy naszą partyjkę w „Plagi”?
Rewelacyjna scena 😀 dawno się tak nie uśmiałam ;D
Miło. Dziadek Nurgle zawsze daje radę.