Akt 3

Scena 6: Coś tu śmierdzi

iewielka komnata w jednej z zamkowych baszt. Przy niedużym, kamiennym stole, na którym stoi kandelabr z wieloma czarnymi świecami, Śmierć pod postacią elfki gra w karty, które dziwnie przypominają talię tarota, z demonem Nurgla. Demon posiada tylko zasadniczo humanoidalną formę. Jego ciało od głowy w dół ma bardzo nieregularny kształt i „rozlewa się” kaskadami zgniłego mięsa aż na podłogę, a z licznych ran i przerw sączy się ropa. Gdzieś pod fałdami jego cielska zapewne jest krzesło. Demon ma również troje oczu, zaś karty trzyma w mackowatej ręce, chociaż czasem pomaga sobie również niezwykle długim językiem przypominającym dżdżownicę. Demon zamierza właśnie zagrać kartę.]

[Guth’ar Keg] [niezwykle bulgoczącym, a jednocześnie chrapliwym głosem] Ok, przyjmuję twoją plagę szarańczy i zagrywam…

[Nagle demon nieruchomieje na chwilę. Następnie zaczyna się rozglądać, po czym jego twarz wykrzywia się i zaczyna wydawać świszczące odgłosy, jakby jedną z wielu szpar w swojej twarzy zaczął coś intensywnie wąchać.]

[Śmierć] [zdziwiona] Co ty robisz?

[Guth’ar Keg] [nadal nawąchując] Czujesz to?

[Śmierć] [po krótkiej chwili] Ale, że co?

[Guth’ar Keg] [po jeszcze kilku głębszych wdechach] Coś tu śmierdzi.

[W komnacie zapada cisza, a Śmierć wydaje się przez chwilę zszokowana  wyznaniem swego rozmówcy, lecz szybko odzyskuje opanowanie.]

[Śmierć] [z oczami w stylu kota Garfielda] Serio?

[Guth’ar Keg] Ta, taki dziwny zapach.

[Śmierć] [wpatrując się w demona ostentacyjnie] Serio?!

[Guth’ar Keg] [zdziwiony] Ale, co?

[Śmierć przewraca oczami, po czym wyciąga przed siebie wyprostowane obie ręce wskazując nimi Guth’ar Kega.]

[Guth’ar Keg] [oburzony] Ej! To nie ja!

[Śmierć] [głosem przechodzącym w pisk] Serio?!

[Guth’ar Keg] [ewidentnie poruszony] Wypraszam sobie! Ja nie śmierdzę!

[Śmierć] [mrugając oczami] …

[Guth’ar Keg] [naburmuszony] Mój zapach, moja anorektyczna koleżanko, to esencja życia. Wszystko co natura ma najlepszego do zaoferowania. [rozmarzonym głosem] To dojrzałe owoce…

[Śmierć] [cicho pod nosem] Zgnilizna…

[Guth’ar Keg] [wymieniając dalej] dorodne rośliny w ostatnim stadium rozkwitu…

[Śmierć] Więcej zgnilizny…

[Guth’ar Keg] łąki po jesiennym deszczu i sianokosach…

[Śmierć] [głośno] ZGNILIZNA!

[Demon zasysa się w sobie i patrzy na Śmierć trochę z niedowierzaniem, trochę z wyrzutem.]

[Śmierć] Jakby mój nos nie był efektem magii Drachenfelsa, to bym umarła od tego smrodu! Umarłabym! Ja Śmierć, bym umarła!

[Guth’ar Keg] [jakby coś sobie uświadomił] Tak jest! Dokładnie!

[Śmierć] [zdziwiona] Co?

[Guth’ar Keg] Trupem wali! Czuję śmierć!

[Śmierć] [patrząc po sobie przez chwilę] Co? Że niby ja?! Chyba zgłupiałeś!

[Guth’ar Keg] Nie! Nie ty. Coś umarło w tym Zamku!

[Śmierć] [przewracając oczami] No, to rzeczywiście niedomówienie. Na przestrzeni wieków, w samej tej komnacie zapewne, w różnych okolicznościach, musiało dokonać żywota w przeliczeniu spore miasto imperialne.

[Guth’ar Keg] [kręcąc głową, rozchlapując wydzieliny po ścianach] Nie, nie, nie. [z naciskiem] Teraz, coś zdechło. Czuję to wyraźnie w powietrzu. Gromadzą się fioletowe wiatry magii.

[Śmierć] Hm… [nagle, niezwykle donośnie, głosem wstrząsającym posadami Zamku] Wilhelm!!!

[Zapada cisza, ale przez dłuższą chwilę nic się nie dzieje.]

[Śmierć] [zniecierpliwiona] Wilhelm!

[Znowu nic się nie dzieje.]

[Śmierć] [nabierając powietrza] Wil…

[Guth’ar Keg] [przerywając jej] Czekaj, ja spróbuję.

[Obślizgły jęzor demona wystrzeliwuje w bok i przenika przez ścianę. Po chwili wraca trzymając spętanego za kostkę Wilhelma, który z hukiem ląduje głową w dół na posadzce. Demoniczny sługa z trudem wstaje, po czym ostentacyjnie otrzepuje się i rzuca zebranym mordercze spojrzenia.]

[Wilhelm] [obrażony] Pani raczyła dziób drzeć?

[Guth’ar Keg] [lekceważąco] Coś tu śmierdzi, sługusie.

[Wilhelm] [wbijając spojrzenie w demona Nurgla] Nie, serio? Nie zauważyłem. Może otworzę okno? [do siebie] I cię przez nie wyrzucę, spleśniała ropucho.

[Śmierć] Nie. Nie o niego chodzi…

[Guth’ar Keg] Pf, no raczej.

[Śmierć] Guth’ar Keg mówi, że czuje śmierć…

[Wilhelm] [patrząc z kolei z wyrzutem na Śmierć] Powaga? [po chwili] Nudzicie się? Nie macie nic lepszego do roboty niż zawracać mi głowę? Wy sobie tu jaja robicie, a ja muszę awanturników pilnować.

[Guth’ar Keg rechocze bulgotliwie.]

[Wilhelm] A ciebie co teraz bawi?

[Guth’ar Keg] [pokazując Wilhelmowi językiem widoczne dla demonów wiatry magii] Widzisz to? To Shyish.

[Wilhelm] [przewracając oczami] No, magia śmierci i co? To normalne, że się gromadzi, jak coś w Zamku umrze.

[Guth’ar Keg] [do Śmierci] Daj mu chwilę, zaraz chwyci…

[Wilhelm] [otwierając szeroko oczy] Zaraz… awanturnicy są jedynymi śmiertelnikami w tym Zamku!

[Guth’ar Keg] [rechocząc] I doszło.

[Wilhelm] [histerycznie] Awanturnicy mi giną! To za wcześnie! Drachenfels mi łeb ukręci!

[Wilhelm wybiega z pomieszczenia w popłochu przenikając przez ścianę.]

[Guth’ar Keg] [za Wilhelmem] Nie ma za co…

[Wilhelm] [z oddali, z głębi ściany] Wal się na obślizgły ryj!

[Guth’ar Keg] Pf… [do Śmierci] Ok, na czym to my…

[Nagle demon spostrzega, że Śmierć siedzi z lekko rozmarzonym wzrokiem i uśmiecha się do siebie.]

[Guth’ar Keg] A tobie teraz co?

[Śmierć] [z westchnieniem] Ech, nic… W tym Zamku jest jak na dobrych wakacjach. Siedzisz, grasz sobie w karty, a robota sama się za ciebie robi. [otrząsając się, spokojnym głosem] No nic, to na czym skończyliśmy naszą partyjkę w „Plagi”?

Udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Samsara
Samsara
2 lat temu

Rewelacyjna scena 😀 dawno się tak nie uśmiałam ;D