Akt 1

Scena 4: Konfident

amkowy korytarz oświetlony świecami. Na ścianach obrazy przedstawiające bitwy, a także jeden portret Konstanta Drachenfelsa. Na podłodze gruby karmazynowy dywan. Pośrodku ściany naprzeciw widowni uchylone drzwi, zza których wydobywają się odgłosy rozmowy, a właściwie monologu. Od lewej strony wkracza Wilhelm spacerowym krokiem. Przeczyszcza palcem pyłek kurzu z ramy jednego z obrazów, wzdycha, po czym zwraca się ku widowni.]

[Wilhelm] Wiecie… w naszym małym, demonicznym społeczeństwie panuje z oczywistych powodów pewna doza chaosu. Nie oznacza to jednak, że nie obowiązują pewne zasady. Pokażę Wam coś. [wyjmuje z kieszeni surduta małą książeczkę zatytułowaną „Demoniczny Kodeks Honorowy”, wertuje kilka kartek] O właśnie, jest wyraźnie napisane: „Kto spośród demonów, nieumarłych lub istot eterycznych donosi na inne demony, nieumarłych, czy też istoty eteryczne, bądź włazi w dupę śmiertelnym, jest gadem niegodnym i niech zdycha po dwakroć!” [chowa książeczkę i powolnym krokiem udaje się w stronę uchylonych drzwi] Odkąd nasz Jaśnie Oświecony Pan raczył sprawić sobie kolejne zwierzątko, zasada ta jest ustawicznie łamana. [krótka pauza] O czym mówię? Otóż zwierzątkiem owym jest papuga, która powtarza naszemu Panu wszystko, co usłyszy… No i… A zresztą, zobaczcie sami.

[Wilhelm podchodzi do drzwi i teatralnym gestem otwiera je na oścież. Oczom widowni ukazuje się mały pokoik, pośrodku którego ustawiony jest marmurowy stolik, na którym stoi dużych rozmiarów złota klatka. Wewnątrz klatki znajduje się pokaźnych rozmiarów złoto-fioletowa papuga. Przy stoliku stoi ghoul. Jest ubrany w fartuch i czapkę kucharską. Opierając się o stół głośno i wyraźnie mówi do papugi.]

[Maurycy] …czasem, gdy widzę poświęcenia Pana naszego, Drachenfelsa, jego wysiłki, to aż serce się kraje… a inni, tacy służący, wbijają mu jeszcze ukradkiem szpilki… to nie demony są… to wilki! To mówiłem ja – Maurycy.

[Ghoul Maurycy z wyrazem wyraźnego zadowolenia na podniszczonej twarzy odwraca się ku wyjściu i napotyka na swej drodze stojącego w pozycji opierającego się o nieistniejącą ścianę i oglądającego pazury Wilhelma. Zaskoczony Maurycy postępuje krok do tyłu.]

[Wilhelm] No i co?

[Maurycy] [ze zdenerwowaniem w głosie] E, witaj Wilhelm, też przyszedłeś popatrzeć na papugę?

[Wilhelm] Ta, papugę…

[Wilhelm wyciąga przed siebie palec z pierścieniem zdobionym pentagramem, wypowiada inkantację, po czym w Maurycego uderza wiązka czarnej energii wypływająca z dłoni Wilhelma. Po Maurycym zostaje kupka popiołu i nieprzyjemny zapach. Wilhelm podchodzi spokojnie w kierunku klatki, omija szerokim łukiem tlące się szczątki Maurycego i zwraca się do papugi]

[Wilhelm] Obiad dzisiaj będzie nieco później, gdyż przypalił mi się kucharz… To mówiłem ja, Wilhelm.

[Odwraca się w kierunku widowni.]

[Wilhelm] Sami widzicie… Chyba czas sprawdzić co słychać u naszych gości. Za mną proszę.

 

Udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments