Akt 1

Scena 7: Bo u nas to trochę inaczej wygląda

ala zamkowa. Na podłodze wymalowana czarnymi i białymi kwadratami szachownica wymiarów około szesnaście na szesnaście metrów. Po jednej stronie w roli pionków szkielety, po drugiej chłopi z okolicznych wiosek, wieże to trolle i odpowiednio po przeciwnej stronie – pomniejsze drzewce, w roli gońców rycerze chaosu i rycerze zakonni, laufry to magowie chaosu i kapłani Sigmara, króla i królową po stronie „czarnych” stanowią demon i demonetka, po stronie „białych” szlachcic, który nie miał dzisiaj szczęścia i zapuścił się na polowaniu znacznie poza swoje włości, nieopatrznie zahaczając o ziemie władcy tegoż zamku, wraz z małżonką. „Figury” wydają się żywe, aczkolwiek unieruchomione. Na podeście przy północnej ścianie stoi stół, na którym znajduje się miniatura tej samej szachownicy oraz kilka butelek mocnego trunku i kubki. Przy stole po stronie „czarnych” siedzi Wilhelm, naprzeciw niego zaś inny demon. Jest dosyć muskularny, posiada rogi i irytujący głos.]

[Ig] No i powiedz no mnie Wilhelm, jak się tobie tutaj żyje w tem zamku?

[Wilhelm patrzy na swego rozmówcę, ciągnie łyk z kubka, wzdycha.]

[Wilhelm] No niby nie tak źle. Praca jak praca…

[Ig] Bo ja cię powiem Wilhelm, że mnie różne słuchy dochodzą ostatniemi czasy.

[Wilhelm] [z lekkim zaniepokojeniem] Jakie słuchy?

[Ig] A no na ten przykład takie, że podobno nie tylko dałeś się spętać temu, co cię przyzwał, ale także nawet nie zażądałeś duszy za swoje usługi.

[Wilhelm drapie się ze zdenerwowaniem po karku.]

[Wilhelm] Nie, no bo widzisz… to, eee, nie jest takie proste…

[Ig] No powiedz no mnie Wilhelm, co nie jest takie proste? Się ma śmiertelnika, się on gryzda pentagram, się on inkantuje, się przyzywasz ty i mówisz do tegoż śmiertelnika: „Panie złoty, tak owszem, wszelkie demoniczne życzenia, panie złoty, ale chlapnij mi tu pan podpisik, że za to wszystko ja biera pana nędzna, nic nie warta, której pan złoty nawet nie widzisz, dusza i robimy interes.”

[Wilhelm] No tak, tak, ale… no bo widzisz… bo u nas to, to trochę inaczej wygląda…

[Wilhelm przesuwa figurę na szachownicy. Oba demony zwracają się w stronę sali, gdzie nagle jeden chłop i jeden szkielet zaczynają się ruszać. Szkielet natychmiast biegnie na zdezorientowanego chłopa dzierżącego widły i tnie go przez głowę swoim mieczem. Chłop pada martwy na ziemię, szkielet natomiast zajmuje jego pole i nieruchomieje.]

[Wilhelm] [z westchnieniem] Uwielbiam przegrywać w tę grę.

[Ig] No, ale wróćmy do meritum.

[Wilhelm] Do cholery Ig, czego ty ode mnie chcesz?!

[Ig] Wiesz, Wilhelm, ja to w zasadzie nic. Mnie to w sumie wszystko jedno, że tobą jakiś człowiek pomiata… ale inne demony… inne demony patrzą na to z innej strony. „On nam wszystkim złe imię psuje!”, powiadają, „To hańba!”, powiadają. I ja nie wiem, czy nie mają trochę racji. Wilhelm, ty weź się opamiętaj, to tylko człowiek…

[Wilhelm] [już z demonicznym spokojem] Tylko człowiek mówisz Ig?

[Ig] Jako żywo, tylko człowiek…

[Wilhelm] Dobra Ig, to ja mam dla ciebie propozycję… załóżmy się.

[Ig] [z wyraźnym zainteresowaniem w głosie] O co chcesz się zakładać Wilhelm?

[Wilhelm] O to, że nie uda ci się ukraść duszy Konstantowi Drachenfelsowi, ani nic mu zrobić w żadnej innej mierze.

[Ig] A stawka?

[Wilhelm] A stawka… Będziesz mógł zebrać wszystkie dusze z naszej małej gry w szachy.

[Ig] [z lekkim rozczarowaniem w głosie] No nie wiem…

[Wilhelm] Dobra Ig, powiem ci tak… jeśli ukradniesz Drachenfelsowi duszę, to możesz sobie każdą duszę w tym pieprzonym zamku zabrać.

[Ig] Każdą?

[Wilhelm] Każdą.

[Ig] A jeśli ty wygrasz? Co z tego chcesz mieć?

[Wilhelm] [z wyraźnym rozbawieniem] Satysfakcję… Ciebie i tak już tu nie będzie, żebyś mógł spłacać długi.

[Ig] Zakład stoi! Gdzie jest czarnoksiężnik?

[Wilhelm] W salonie. To pomieszczenie nad nami.

[Demony podają sobie ręce. Ig wychodzi. Wilhelm pozostaje przy stole, ogląda przez jakiś czas swoje pazury. W pewnym momencie bierze do ręki „przeciwnego” króla i swojego gońca i ustawia ich naprzeciw siebie, po czym znudzonym wzrokiem obserwuje jak na dużej szachownicy rycerz chaosu gania przerażonego szlachcica. Gdy rycerz już ma dekapitować nieszczęsnego człowieka z piętra dochodzi przeraźliwy wrzask. Jest on na tyle silny, że z małej szachownicy spadają wszystkie figury, co kończy się jedną wielką masakrą na tej drugiej. Wilhelm przeciąga się, poprawia mankiety, wstaje, zakłada ręce, czeka.]

[Konstant Drachenfels] [z wyższego piętra] Wilhelm!

[Wilhelm] Tak, Panie?!

[Konstant Drachenfels] Napal w piecu… porządnie!

[Wilhelm] Tak, Panie!

[Pogwizdując „Twisted Nerve” z Kill Bill OST, z uśmiechem na twarzy, Wilhelm opuszcza salę.]

Udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments