[Upiór Matheus] [do Pikusia] Czy ty aby nie przesadzasz z tym wcielaniem się w rolę?
[Pikuś] [radośnie] *szczek*
[Upiór Matheus] [kiwając głową i ziewając] Ok, jak sobie chcesz, ale pospiesz się. [zerkając spode łba w kierunku nieba] Nie przepadam za słońcem.
[Nagle za jednym z załomów skalnych pojawiają się dwaj żołnierze imperialni w szarych płaszczach zwiadowców. Rozmawiają w ukryciu.]
[Rupert] [szeptem do swego kompana] Patrzaj tam, kto to jest?
[Helmut] [również szeptem] Bo ja wiem? Jakiś rycerz podły?
[Rupert] Ale z psem? Co on tu robi?
[Helmut] Może to pies Drachenfelsa, a ten tutaj wyprowadza go na spacer?
[Rupert] Nie wiem, ale jeśli mamy znaleźć to tylne wejście do zamku, to będziemy musieli ich ominąć.
[W tym momencie ludzi dostrzega Pikuś, który natychmiast zaczyna iść w ich kierunku ciągnąc Matheusa za sobą.]
[Upiór Matheus] [do Pikusia] Ej! Dokąd mnie ciągniesz? Mówiłem, że nie lubię słońca! Chodź już z powrotem, chciałbym wrócić do mojej krypty. W krzyżu mnie boli od tego ciepła!
[Upiór Matheus i Pikuś zmierzają w kierunku Ruperta i Helmuta.]
[Rupert] [nadal szeptem] Szlag! Idą tu. Wiejemy.
[Helmut] Nie ma czasu. Kryj się.
[Matheus i Pikuś docierają do skały, za którą kryją się Rupert i Helmut.]
[Upiór Matheus] [do Pikusia, lekko przygarbiony] Skończyłeś już? Możemy wracać?
[Rupert i Helmut patrzą na siebie porozumiewawczo. Po cichu dobywają swych mieczy i ostrożnie ustawiają się za upiorem. Biorą głęboki wdech, po czym jednocześnie atakują Matheusa wymierzając mu dwa silne ciosy w tył głowy. Ku ich zaskoczeniu upiór znosi ciosy bez szwanku, po czym obraca się w ich kierunku, a w jego oczach daje się dostrzec czarną, mroczną furię.]
[Upiór Matheus] [przerażająco chłodnym głosem] To był błąd. [dobywając olbrzymiego czarnego miecza] Gotujcie się na śmierć.
[W tym momencie Pikuś mamrocze pod noskiem coś, co przypomina inkantację magiczną. Niewidzialna siła uderza Matheusa w tył głowy przy akompaniamencie głośnego brzdęku hełmu upiora. Tym razem cios natychmiast powala mrocznego rycerza. Żołnierze patrzą na to zaskoczeni.]
[Rupert] Ej, co mu się stało?
[Helmut] Może to nasze ciosy, tylko doszły do niego z opóźnieniem?
[Rupert] [uważnie przyglądając się nieprzytomnemu przeciwnikowi] Może być. [z dumą] Zatem jesteśmy bohaterami Imperium.
[Helmut] Znajdźmy to wejście do zamku, to rzeczywiście będziemy bohaterami.
[Pikuś] *szczek*
[Rupert] [do Pikusia, przymilnie] O, hej tam koleżko. Co taki fajny piesek robi z takimi potworami, jak ten?
[W odpowiedzi Pikuś bierze smycz w pyszczek i wznosi ją w kierunku Ruperta.]
[Helmut] [z nagłym zainteresowaniem] Hej, a może ty nam wskażesz drogę, którą tu przyszliście, co mały?
[Pikuś] [machając radośnie ogonkiem] *szczek*
[W tej samej chwili Pikuś mocno ciągnie za smycz i nieomal zrywa z nóg trzymającego ją teraz Ruperta. Obaj biegną w stronę Zamku. Helmut podąża za nimi zostawiając Upiora Matheusa z twarzą w trawie. Po kilku chwilach cała trójka dobiega do murów zamkowych, w których nie ma jednak żadnego wejścia.]
[Rupert] [dysząc, rozglądając się nerwowo dookoła] No dobra. Dobry piesek. Jest zamek, w porządku.
[Helmut] [również dysząc] A teraz zaprowadź nas do wejścia.
[W tym jednak momencie, jeden z głazów stojących nieopodal ludzi i Pikusia „ożywa” okazując się siedzącym przodem do murów zamkowych w pozycji embrionalnej wielkim kamiennym trollem. Troll, mierzący dobre cztery metry, rozprostowuje swe przypominające kamień, pokryte różnymi zniekształceniami i bruzdami cielsko. Następnie kieruje swe przerażające spojrzenie w kierunku struchlałych obecnie ze strachu Ruperta i Helmuta i rozdziawia groźnie paszczę ukazując wielkie kamienne kły, po czym robi krok w kierunku ludzi powodując drżenie ziemi.]
[Rupert] [sparaliżowany strachem, blady jak ściana] Co-co t-to jest?! [do Pikusia] Piesku, gdzieś ty nas przyprowadził?
[Helmut] [ledwo słyszalnie] Na Sigmara.
[Troll wydaje z siebie przeraźliwy ryk, w wyniku którego ludzie upadają na trawę i łapią się z przerażeniem w ramiona odmawiając ciche modlitwy do Shallyi.]
[Helmut] [łkając] Rupercie, to chyba nasz koniec.
[Rupert] [z przerażeniem] Na to wygląda. [zdobywając się na moment opanowania] To był zaszczyt z tobą służyć ku chwale Imperatora.
[Helmut] Na Sigmara, z tobą również.
[Pikuś ziewa przeciągle, jak gdyby nic się nie działo i wybiega przed ludzi, stając pomiędzy nimi a trollem. Bestia dostrzega Pikusia i zatrzymuje się.]
[Pikuś] [do trolla] *szczek*
[Troll Maciek] [unosząc brew, skonfudowany, do Pikusia] Hyg?
[Pikuś] *szczek*
[Troll wzrusza ramionami i znowu rusza z groźną miną w kierunku ludzi. Pikuś również robi jednak groźną minę i przyjmuje postawę bojową… na tyle, na ile piesek jego rozmiarów może taką postawę przyjąć.]
[Pikuś] [szczerząc kiełki] *szczek**szczek*
[Olbrzymi troll ponowie przystaje i drapie się po głowie.]
[Troll Maciek] Hyyyyyg?
[W odpowiedzi Pikuś zaczyna szczekać bardziej zajadle i podbiega w kierunku trolla oszczekując jego nogę. Troll, ku wielkiemu zdziwieniu Helmuta i Ruperta, wykrzywia minę w przestrachu, po czym wydaje z siebie lękliwy jęk i zaczyna uciekać. Zadowolony z siebie Pikuś merda ogonkiem i oszczekuje uciekającego potwora jeszcze przez chwilę. Uradowani żołnierze podbiegają do Pikusia.]
[Rupert] Piesku! Jak to zrobiłeś?!
[Helmut] Ty to jesteś dopiero bohaterem!
[Rupert] [głaszcząc Pikusia] Niczym najwspanialszy ogar bojowy Ulryka!
[Pikuś] [merdając ogonkiem] *szczek*
[Rupert] [rozglądając się] No dobra, jak wrócimy do obozu, to dostaniesz w nagrodę coś pysznego, ale teraz naprawdę musimy znaleźć to wejście do zamku.
[Słysząc to, Pikuś podbiega do muru i wyszczekuje magiczną inkantację. Po chwili, część muru zaczyna przedziwnie falować ukazując spacz-przejście. Następnie Pikuś bierze ponownie smycz do pyszczka i podaje ją Rupertowi.]
[Rupert] [niepewnie chwytając smycz] Na Sigmara, cóż to?
[Pikuś nie daje jednak Rupertowi zbyt wiele czasu do namysłu, tylko czym prędzej daje susa do spacz-przejścia, wciągając za sobą bezradnego człowieka.]
[Helmut] [zaskoczony] Hej! Czekajcie!
[Drugi z żołnierzy niepewnie podchodzi do portalu, przygląda mu się chwilę, po czym przełyka ciężko ślinę i podąża za swoimi towarzyszami. Kurtyna opada i po kilku chwilach ponownie unosi się ukazując dziedziniec zamkowy przy bramie głównej. Na murach nerwowo krząta się Wilhelm wrzeszcząc rozkazy do swej marnej grupki szkieletowych obrońców. Przy bramie znajduje się ciężka dźwignia połączona łańcuchem z jakimś dziwacznym mechanizmem zębatym. Nagle, w murze tuż przy bramie otwiera się spacz-przejście, przez które najpierw wypada Pikuś, który zgrabnie ląduje na dziedzińcu, a tuż za nim pojawiają się Rupert i Helmut, którzy ciężko uderzają o bruk. Wilhelm ich nie zauważa i kontynuuje swoją musztrę.]
[Rupert] [z grymasem bólu] Ała… Gdzie-gdzie my jesteśmy?
[Helmut] [rozglądając się, szeptem do Ruperta] Hej, chyba jesteśmy wewnątrz zamku.
[Rupert] Na Sigmara, jak to możliwe?
[Pikuś] [merdając ogonkiem] *szczek*
[Pikuś nie daje żołnierzom zbyt wiele czasu na dojście do siebie i natychmiast ciągnie ponownie za smycz prowadząc Ruperta do dźwigni przy bramie. Helmut podąża ostrożnie za nimi. Demon pod postacią pieska zaczyna biegać przy dźwigni i radośnie szczekać.]
[Rupert] [do Pikusia] O co chodzi kolego?
[Helmut] Mamy to pociągnąć?
[Pikuś] [merdając ogonkiem] *szczek*
[Żołnierze patrzą po sobie, wzruszają ramionami, po czym chwytają za dźwignię. Szarpią się z nią chwilę, gdy wreszcie mechanizm z trudem puszcza, a dźwignia przestawia się na inną pozycję. Brama zamkowa wydaje z siebie donośny zgrzyt, po czym wrota wolno otwierają się.]
[Rupert] [uradowany] Na Sigmara, brama się otwiera!
[Wilhelm przerywa swą tyradę i wychyla się pospiesznie patrząc w kierunku bramy.]
[Wilhelm] [z przerażeniem] Co się dzieje?! Awaria jakaś?! [dostrzegłszy ludzi i Pikusia] Hej! Wy tam! Co wy wyprawiacie?! Dywersanci! [do Pikusia] Pikuś! Przestaw tę dźwignię z powrotem i zamknij tę bramę zanim zwalą nam się tu wojska imperialne na łeb!
[Pikuś radośnie podbiega do dźwigni, chwyta ją w pyszczek, po czym bez większego trudu, przy akompaniamencie głośnego trzasku metalu, wyrywa ją z mechanizmu. Następnie demon wypluwa wyrwaną dźwignię nadal merdając przy tym ogonkiem.]
[Wilhelm] [wybałuszając oczy] Co ty do cholery wyprawiasz?!
[Pikuś] [do Wilhelma] *szczek*
[Wilhelm] [histerycznie] „Zabawa”?! Jaka do cholery zabawa?! Przez ciebie wszyscy zginiemy.
[Pikuś] *szczek*
[Wilhelm] Ty podła kanalio! Jak cię dorwę…
[Wtem demon spogląda poza mury zamkowe w kierunku wojsk imperialnych.]
[Wilhelm] [z przerażeniem] O nie! Już tu idą! [do swych szkieletów na murach, pokazując ludzi i Pikusia] Łapcie tych zdrajców! Ja idę się przegrupować do zamku.
[Szkielety ruszają pokracznie po drewnianych schodach na dół w kierunku Pikusia i jego kompanów, którzy salwują się ucieczką w kierunku budynku głównego Zamku. Wilhelm znika w spacz-przejściu w murze.]