Akt 2

Scena 12: Nie rozpraszaj mnie

ielka Komnata Przyzwań. Olbrzymie pomieszczenie z sufitem w kształcie gigantycznej kilkudziesięciometrowej kopuły. Na ścianach lustra w przedziwnie zdobionych ramach przedstawiających demony i umęczone dusze oraz wielkie obrazy płócienne przedstawiające różne sceny z Otchłani i jeszcze więcej demonów. W podłogę, na środku pomieszczenia, wkuty jest wielki miedziany oktagram. W jego centrum, zdyszany i poobijany Wilhelm.]

[Wilhelm] [ciężko oddychając] Szlag, jest ich zbyt wielu. Zaraz mnie dopadną. Może spróbuję zawołać kolegów…

[Demon rozgląda się dookoła pomieszczenia.]

[Wilhelm] [z poirytowaniem] No tak, oczywiście. Akurat tutaj musi być posprzątane i nie ma żadnego materiału do przyzwań!

[Nagle do komnaty przez drzwi wejściowe wpada dwóch żołnierzy z halabardami.]

[Wilhelm] [do siebie] O, materiał przyszedł.

[Fryderyk] [pokazując na Wilhelma] Jest tu!

[Karl] I jest sam! Brać go!

[Obaj żołnierze ruszają na Wilhelma z halabardami. Demon wyczekuje do ostatniej chwili, po czym błyskawicznymi ruchami szponów odbija wycelowane w siebie bronie drzewcowe z taką siłą, że te wypadają napastnikom z rąk. Następnie Wilhelm podbiega do nich i bezceremonialnie wyrywa im krtanie. Zaskoczeni żołnierze padają martwi na posadzkę. Sącząca się z ich zwłok krew zaczyna tworzyć strużki i wydaje się być przyciągana przez Oktagram, który szybko się nią pokrywa. Złowrogi symbol wydaje się wibrować i wydzielać delikatne krwiste opary.]

[Wilhelm] [z satysfakcją oglądając swoje dzieło] Ok, czas na trochę machania i inkantowania.

[Demoniczny sługa staje pośrodku oktagramu i rzeczywiście zaczyna gestami wykreślać w powietrzu skomplikowane symbole, mamrocząc przy tym wersety w demonicznej mowie. W odpowiedzi na to, powierzchnie luster na ścianach zaczynają nieznacznie falować. Po dłuższej chwili do komnaty wbiegają przez drzwi Brat Albert, Gustav, Kurt i jakichś piętnastu żołnierzy imperialnych.]

[Kurt] [pokazując zwłoki Fryderyka, z satysfakcją w głosie] Ha! Mówiłem, że słyszałem Fryderyka!

[Gustav] [z karcącym wzrokiem] Niech Sigmar ma go w swojej opiece.

[Kurt] [zorientowawszy się w sytuacji] A no tak, dno. Ale mówiłem!

[Brat Albert] [pokazując na Wilhelma, do Kurta i Gustava] Cisza! Musimy mu przerwać cokolwiek, co robi!

[Wilhelm] [głosem bardziej donośnym niż zwykle i rezonującym wielokrotnym echem] Ha! Za późno, łajzy!

[Skinieniem dłoni demon zamyka drzwi, które nagle znikają i pojawiają się po drugiej stronie komnaty za jego plecami. Następnie krew zgromadzona na oktagramie unosi się ku górze i zaczyna wirować dookoła Wilhelma, po czym rozpryskuje się dookoła niego zraszając czerwonymi kroplami wszystkich zebranych oraz lustra i obrazy znajdujące się w komnacie. Chwilę potem z luster zaczynają wyłaniać się demony boga krwi Khorne’a. Demony są człekokształtne. Mimo, że są przygarbione, ale i tak górują nad przerażonymi ludźmi. Mają rogi i dzierżą płonące miecze. W sumie wyłania się ich osiem. Żołnierze imperialni truchleją w przestrachu i zbijają się w zwartą grupę za plecami Brata Alberta, Kurta i Gustava.]

[Brat Albert] [z szeroko otwartymi oczami] Na Sigmara!

[Wilhelm] [z satysfakcją w głosie] Tak jest, szach mat fajansiarze! [w kierunku demonów, w demonicznej mowie] Brać ich! Możecie zeżreć ich dusze.

[Brat Albert niepewnie dobywa swego młota bojowego, a Kurt i Gustav równie niepewnie unoszą miecze. Kilku żołnierzy imperialnych mdleje. W tym jednak momencie drzwi za plecami Wilhelma otwierają się. Radośnie wbiega przez nie Pikuś ciągnąc za sobą Ruperta, który wpada do pomieszczenia i ląduje z hukiem na posadzce uderzając w nią w pierwszej kolejności twarzą. Za nimi wbiega Helmut. Drzwi zatrzaskują się za nimi.]

[Helmut] [obejmując wzrokiem rozgrywającą się przed nim scenę] Ej… Co tu się od-urlykania?

[Rupert] [dźwigając się z posadzki] O ja, chyba za mocno przywaliłem tym razem.

[Pikuś] [radośnie] *szczek*

[Wilhelm] [patrząc za siebie] O, Pikuś, dobrze. Chodź, pomóż wykończyć patałachów.

[Pikuś] *szczek*

[Ku zdumieniu wszystkich ludzi Pikuś podbiega do grupy demonów, która wyszła z lustra. Ku jeszcze większemu zdumieniu zebranych, demony widząc Pikusa natychmiast odwracają się w jego kierunku i robią niepewnie krok do tyłu.]

[Pikuś] [do demonów] *szczek*

[Jeden z demonów odruchowo unosi płonący miecz osłaniając twarz. Drugi z nich przełyka ślinę i robi krok w kierunku Pikusia i zwraca się do niego.]

[Xygrotharxos] [do Pikusia] Hrygsaht’at?

[Pikuś] *szczek*

[Xygrotharxos] [niepewnie wskazując ludzi swym płonącym mieczem] Khaternathos?!

[Pikuś] [warcząc i pokazując swe małe kły] *szczek*!

[Wszystkie demony robią dwa kroki do tyłu i patrzą bezradnie na Wilhelma.]

[Wilhelm] [do Pikusia] Ej! Co ty wyprawiasz znowu?! Znowu ci się na wygłupy zebrało?! Ja Ci zaraz pokażę!

[Wilhelm zbliża się do Pikusia, ale w tym momencie demon pod postacią pieska rozwiera swą maleńką paszczę, z której wydobywa się ogłuszający, przerażający ryk, wielokrotnie głośniejszy od ryku smoka. Wszyscy zebrani odlatują pod ściany komnaty i uderzają w nie z impetem. Ludzie i Wilhelm są ogłuszeni, zaś demony Khorne’a z nietęgimi minami salwują się ucieczką przez portale w lustrach, z których wyszły. Korzystając z chwili dezorientacji, Pikuś podbiega do jednego z luster i wsadza łepek przez portal. Chwilę grzebie w środku, po czym wyciąga ze środka długi, gruby, srebrny łańcuch. Następnie piesek ciągnie łańcuch przez komnatę i kładzie go obok nieprzytomnego Brata Alberta.]

[Pikuś] *szczek*

[Po tym szczeknięciu wszyscy się budzą i chwiejnie wstają na nogi. Wilhelm chwyta się za głowę, po czym rozdziawia lekko szczękę próbując odetkać sobie uszy.]

[Wilhelm] [do Pikusia] Zapłacisz mi za to wredna, mała gnido. No dobra, załatwię to sam!

[Demon mamrocze inkantację, w jego dłoni pojawia się czarny płomień.]

[Pikuś] *szczek*

[Płomień w dłoni Wilhelma momentalnie gaśnie.]

[Wilhelm] [patrząc na swoją dłoń] Ej! Przestań!

[Demon ponownie inkantuje i ponownie pojawia się płomień.]

[Pikuś] *szczek*

[Płomień gaśnie.]

[Wilhelm] [histerycznie] Przestań rozpraszać moje czary!

[Wymiana trwa jeszcze kilka razy, po czym Wilhelm zgina się w pół ciężko dysząc.]

[Kurt] [do Brata Alberta] Ekscelencjo, teraz nasza szansa! Czas działać.

[Brat Albert] [zmarszczywszy brwi] Tylko jak?

[Pikuś] [podsuwając pyszczkiem łańcuch pod nogi Brata Alberta] *szczek*

[Inkwizytor niepewnie unosi łańcuch  do góry.]

[Brat Albert] [do Pikusia] Łańcuch?

[Pikuś] [wskazując na wisiorek z symbolem Sigmara na szyi inkwizytora] *szczek*

[Brat Albert] [chwytając wisiorek w dłoń, niepewnie] Co takiego?

[W tym momencie podbiegają do nich Rupert i Helmut.]

[Rupert] [do Brata Alberta] Ekscelencjo, piesek chyba chce, żeby ekscelencja pobłogosławił ten łańcuch.

[Pikuś] [merdając wesoło ogonkiem] *szczek*

[Kurt] [unosząc brew] E, no dobra, ale to chyba po bitwie, bo teraz to musimy [pokazując na Wilhelma] Z nim coś zrobić.

[Pikuś] [lekko warcząc na Kurta] *szczek*

[Człowiek robi z przestrachem krok do tyłu.]

[Gustav] [do Kurta] Nie debilu, Ekscelencja pobłogosławi łańcuch a my spętamy nim tego tam demonicznego przyjemniaczka.

[Pikuś] [ponownie zadowolony] *szczek*

[Brat Albert natychmiast mamrocze pospieszne błogosławieństwo. Widząc to Wilhelm otwiera szeroko oczy, zbiera się w sobie i szybko rozpoczyna ucieczkę w kierunku drzwi. Gdy już prawie ich dopada…]

[Pikuś] *szczek*

[Drzwi znikają i pojawiają się po przeciwległej stronie komnaty za plecami żołnierzy imperialnych. Wilhelm z impetem przywala twarzą w ścianę komnaty i osuwa się na posadzkę.]

[Wilhelm] [z bólem w głosie] Szlag.

[Do demona podbiegają ze srebrnym łańcuchem Kurt i Gustav i momentalnie zamieniają Wilhelma w demoniczny baleron. Następnie rycerze rzucają demona na posadzkę przed oblicze Brata Alberta.]

[Wilhelm] [do Pikusia, zbolałym głosem] Dlaczego?!

[Pikuś] *szczek*

[Wilhelm] Sam jesteś „zabawa”, zdrajco jeden!

[Rupert] [do Helmuta, szeptem] Ciekawe dlaczego nie zwiał przez portal w ścianie, jak zwykle?

[Wilhelm] [podchwyciwszy szept Ruperta, przedrzeźniając człowieka] „Czemu nie zwiał”, „czemu nie zwiał”… A działają w Wielkiej Komnacie Przyzwań spaczprzejścia?! Działają?! Nie, debilu, nie działają! Więc się nie wymądrzaj!

[Brat Albert] [władczo] Cisza! [do Kurta i Gustava] Przygotujcie stosy i pochodnie. Oczyścimy do miejsce ze zła ogniem!

[Kurt i Gustav] [radośnie] To po Sigmarowemu!

Udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments