Akt 1

Scena 11: Meble

amkowa Komnata Rytuałów. Duże pomieszczenie, na jego środku, na podłodze widnieje olbrzymi pentagram ozdobiony wieloma znakami i symbolami Chaosu i demonów. W odległym od wejścia kącie komnaty stoi lustro, którego powierzchnia sprawia wrażenie pociemniałej. Nagle rozlega się „O Fortuna” do pomieszczenia wchodzi Konstant Drachenfels. Chodzi trochę po pomieszczeniu i sprawia wrażenie, jakby czegoś szukał.]

[Konstant Drachenfels] [do siebie] No gdzie ja to posiałem… [staje na chwilę w miejscu, zastanawia się] Wilhelm!

[Wilhelm wynurza się z podłogi w fartuchu, na którym widać ślady krwi i mąki]

[Wilhelm] Panie?

[Konstant Drachenfels] Słuchaj Wilhelm, nie wiesz może… [w tym momencie jego wzrok pada na fartuch Wilhelma] Co ty robisz?

[Wilhelm] [z zakłopotaniem] Eee, ten no… śniadanie.

[Konstant Drachenfels] Jeszcze nie zastąpiłeś nikim Maurycego?

[Wilhelm] Nie, nie, już jest nowy kucharz. Ja tylko, eee, pomagam, bo chłopak jeszcze nie do końca orientuje się co i jak w nowym miejscu pracy.

[Konstant Drachenfels] To nawet i lepiej, w sumie zgłodniałem.

[Wilhelm] [z wyraźnym zaniepokojeniem w głosie] No tak, ale Panie…

[Konstant Drachenfels] Zejdę do jadalni za kwadrans.

[Wilhelm] [zrezygnowanym głosem] Tak, Panie… To ja pójdę przygotować…

[Konstant Drachenfels] Stój tu. Jesteś mi potrzebny, kucharz da sobie radę.

[Wilhelm] Ech, w czym mogę służyć?

[Konstant Drachenfels] Dwie rzeczy. Po pierwsze, gdzie, na wszystkie wyklęte moce Otchłani, jest mój szlafrok i kubek?

[Wilhelm] [lekko drżąc, z przyklejonym uśmiechem na twarzy] E, ten z monogramem D?

[Konstant Drachenfels] Tak, ten.

[Wilhelm] Nie mam pojęcia!… ale pójdę poszukać!

[Konstant Drachenfels] Potem. Teraz druga rzecz. Skoro już tu jesteśmy, trzeba trochę popracować. Przez co rozumiem, że ty musisz trochę popracować.

[Drachenfels pstryka palcami. Na środku pomieszczenia pojawia się mgła, z której po chwili wynurza się postać olbrzymiego, rogatego demona dzierżącego w dłoniach dwa gigantyczne tasaki.]

[Demon] [w demonicznej mowie] Drżyjcie wy, którzy mnie przyzwaliście…

[Konstant Drachenfels] [ignorując monolog demona] Standardowa procedura Wilhelm, przydziel mu komnatę gdzieś na piętrze… Ja idę poszukać kubka.

[Wilhelm] [z poirytowaniem w głosie] Tak, Panie…

[Drachenfels opuszcza komnatę.]

[Demon] [zaskoczony] Ej, co to ma być?! A gdzie spętanie, kradzież duszy…

[Wilhelm] [z wściekłością] Zamknij mordę!

[Demon]

[Wilhelm] Mam teraz ważniejsze problemy niż słuchanie twojego jęczenia!

[Demon] Ale…

[Wilhelm] Zamknij mordę, jak mówię! Na wszystkich Mrocznych Bogów, co za łajza… Siedzi eonami w Otchłani, a jak tylko zostanie zamknięty bezpowrotnie w zamku wszechpotężnego, szalonego czarnoksiężnika sadysty na całą wieczność, to stęka jak kopany w dupę nurgling. Ech, dobra miejmy to już z głowy…

[Wilhelm wyjmuje pawie pióro i pergamin i wydaje się czegoś szukać po kieszeniach.]

[Demon] [niepewnym głosem] Czy ja mogę o coś…

[Wilhelm] Zamknij się, nie widzisz, że kałamarz mi wcięło? Siad płaski i milcz póki nie zapytam.

[Demon ze zrezygnowaniem siada. Wilhelm po chwili przestaje szukać i wbija pawie pióro w palec demona nabierając trochę jego krwi.]

[Demon] Ał…

[Wilhelm] Nie rób sobie jaj… Do rzeczy, bo tam na dole śmiertelnicy mi giną… Imię?

[Demon] Eee…

[Wilhelm] [z oczami kota Garfielda] I pies ci mordę lizał, od dzisiaj masz na imię „Eee”. Będzie cię, kurde, przyzywał każdy niedorobiony demonolog, jak się zamyśli i będzie próbował przypomnieć sobie imię demona, którego naprawdę chciał przyzwać… W jakich ofiarach się specjalizujesz?

[Demon] No w zasadzie…

[Wilhelm] [notując] …w zasadzie to sam jestem ofiarą… zapisałem. Wolisz komnatę od Wschodu, czy masz nietypowe upodobania?

[Demon] A jest taka z widokiem na jezioro?

[Wilhelm] [ze zdziwieniem, mrugając oczami] Na jezioro?

[Demon] Tak, na jezioro…

[Wilhelm] Wiesz co, żal mi ciebie, dostaniesz z widokiem na studnię. Czy TERAZ masz jakieś pytania?

[Demon] A kiedy dostanę duszę za swoje usługi?

[Wilhelm] [parsknąwszy śmiechem] Nie załapałeś, jak widzę, idei. Wyobraź sobie… że jesteś meblem. Jako mebel masz prawo do tego żeby raz na jakiś czas, najpewniej wtedy, kiedy mi się zachce, zostać odkurzonym. Poza tym, jak każdy mebel w tym zamku, masz prawo atakować nieopatrznych wędrowców, którzy zapuszczą się do twojej komnaty…

[Demon] Ale, co ja z tego będę miał?

[Wilhelm] Nie dostaniesz w ryj… Co więcej Pan Drachenfels nie zrobi z tobą tak, jak z twoim poprzednikiem.

[Demon] Czyli?

[Wilhelm] Czyli nie da ci w ryj, po czym nie zapętli wokół ciebie czasu tak, że będziesz przez wieczność trwał w jednym i tym samym momencie, czyli w momencie, gdy dostajesz w ryj.

[Demon] Ale…

[Wilhelm] [jakby nagle sobie coś przypomniał] Jasna cholera! Koniec gadania, ja tu mam ze śniadaniem problemy!

[Wilhelm wyjmuje z kieszeni klucze i wręcza je demonowi.]

[Wilhelm] Tu są klucze do twojej komnaty, łazienka na końcu korytarza, nie wyłaź, nie chrap, nie zapraszaj kolegów.

[Wilhelm pośpiesznie znika w podłodze. Demon stoi chwilę z kluczami w dłoni, po czym schyliwszy nieco głowę wychodzi powolnym krokiem z komnaty.]

Udostępnij:

Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Share on linkedin
LinkedIn
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments